Zapraszam serdecznie na zajęcia z tańca brzucha :)
Zajęcia będą się odbywały w Szkole Podstawowej nr 6 (Łąkoszyn) w środy od 18.30 do 19.40.
Ruszamy 9-tego listopada.
Ćwiczymy bez butów, wystarczą zwykłe skarpetki, do tego spodnie dresowe/legginsy, koszulka itp. Dobrze aby strój był raczej dopasowany do ciała i nie ukrywał wykonywanych
ruchów. Nie ma obowiązku odsłaniania brzucha, nie robimy niczego na siłę ani na co nie mamy ochoty :)
Zajęcia zawsze będą się rozpoczynały od ćwiczeń rozgrzewających, rozciągających, wzmacniających i uelastyczniających ciało. Na początkowych zajęciach będzie tych ćwiczeń więcej aby dobrze nas przygotować do tańca. Na zakończenie relaksacja i wyciszenie oraz delikatne rozciąganie pracujących w trakcie tańca partii ciała.
Do nauki tańca brzucha zapraszam każdego kto ma tylko na to ochotę, bez względu na wiek, wcześniejsze doświadczenia taneczne, rozmiar buta itp. :)
Koszt: cykl 4 zajęć - 40 zł
Dla osób niezdecydowanych oto argumenty za i przeciw:
Można zyskać:
- dodatkowe centymetry wzrostu
- atmosferę babskiego wsparcia
- gibkie ciało
- zmysłowość ruchów
- hormony szczęścia
- umiejętność tańca bez partnera
- promienny uśmiech
- pewność siebie
- zmniejszenie bólów menstruacyjnych
- nowe znajomości
- odwagę występów scenicznych
- akceptację własnego ciała
Można stracić:
- pewną ilość kalorii
- 70 minut sprzątania w domu
- marzenia o emeryturze w ciepłych kapciach
;-)
O życiu z tańcem i nie tylko
wtorek, 1 listopada 2011
sobota, 27 sierpnia 2011
Codzienna porcja inspiracji
Inspiracja jest czymś co nas nakręca. Dlatego nie należy o niej zapominać, albo, co gorsza, inspirować się negatywnie. Co to jest inspiracja negatywna (przynajamniej w moim rozumieniu)? To patrzenie na kogoś i mówienie sobie: nigdy nie będę/nie chcę być taka/taki jak on/ona. Myślenie w ten sposób kompletnie nie ma sensu, gdyż mimo wszystko skupia ono nasz umysł na negatywnym wzorcu, odciąga od wzorca pozytywnego, a czasem być może nawet troszeczkę w stronę tego niechcianego wzorca mimowolnie popycha.
Zamiast tego nie zapominajmy o codziennej porcji inspiracji, tej pozytywnej inspiracji. Ja osobiście zamierzam wyrobić w sobie nawyk oglądania codziennie na youtubie przynajmniej jednego filmiku z którąś z moich ulubionych tancerek orientalnych :)
Hmm ciekawe jakie będą tego efekty :)
Zamiast tego nie zapominajmy o codziennej porcji inspiracji, tej pozytywnej inspiracji. Ja osobiście zamierzam wyrobić w sobie nawyk oglądania codziennie na youtubie przynajmniej jednego filmiku z którąś z moich ulubionych tancerek orientalnych :)
Hmm ciekawe jakie będą tego efekty :)
środa, 10 sierpnia 2011
Drobiazgi
Jak to jest z tzw. pierdołami w naszym życiu? Z reguły mówimy i słyszymy: nie przejmuj się pierdołami, to drobiazg, nie warto się nad nim rozwodzić. Tylko czy na pewno?
Myślę, że nie ma na to prostej odpowiedzi, gdyż z drobiazgów właśnie składa się nasze życie. Te małe rzeczy czy sprawy nadają smaku mijającym dniom. Z drugiej strony robienie afery o to, że w sklepie brakło bułek z makiem a są tylko z sezamem to niepotrzebne zatruwanie życia sobie i innym. Ale o tego typu zachowaniach nie chce mi się pisać :) Wolę ten przyjemniejszy aspekt drobiazgów :) a więc:
Mówisz do mnie Ola czy Olka? Bez znaczenia? Ja wolę Ola, jest mi przyjemniej.(ale nie będę się nad tym rozwodzić :P)
Jesz na stole zagraconym rzeczami nie związanymi z jedzeniem czy na stole "jadalnym" i uporządkowanym?
Pijesz herbatę w przypadkowej szklance czy w ulubionym kubku? Czy w obu przypadkach smakuje tak samo?
Wyrażasz się ładnie, czy co drugie słowo rzucasz "przecinkiem"? Czego się lepiej słucha?
Kiedy coś robisz jesteś na tym skupiony czy robisz na "odwal się", co przyniesie lepszy efekt?
Im bardziej o drobiazgach myślę tym bardziej dochodzę do wniosku, że to one są naprawdę istotne w naszym życiu. To co zapamiętujemy to słowa, gesty, spojrzenia, wrażenia.
Dziś jest druga rocznica mojego związku z M. To co najbardziej pamiętam sprzed dwóch lat to moment kiedy mnie do siebie przyciągnął i przytulił. I w tym geście było zawarte "wszystko". Bo kobietę można do siebie przyciągnać i przytulic na 1000 sposobów. Ale ja wtedy od razu poczułam, że to jest właśnie "ten" sposób :) po czym to wiedziałam? Po drobiazgach które złożyły się na całość tego gestu, takich jak tempo, siła, natężenie głosu, a nawet rytm oddechu :) I to zapamiętałam :)
Mam zatem prośbę do samej siebie i wszystkich których mogę o to prosić: dbajmy o drobiazgi, a życie będzie przyjemniejsze.
Mówmy dzień dobry w sklepie, witajmy ludzi uśmiechem, delektujmy się smakiem herbaty w ulubionym kubku... nie "odpuszczajmy sobie", nie warto.... warto za to żyć smakowitym życiem i warto spać w dobrze pościelonym łóżku :)
czwartek, 9 grudnia 2010
Polubić najwięcej jak się da
Takie małe olśnienie. Życie składa z chwil, malutkich fragmencików wielkiej układanki. Bez względu na doniosłość lub jej brak, to wszystko to tylko chwile, drobiazgi. Warto więc żyć tak aby jak najwięcej mieć takich radosnych drobiazgów. Tymczasem wielu ludzi pozbywa się ze swego życia mnóstwa wspaniałych momentów i doznań. Dlaczego? Gdyż ich nie lubią. I to jest dla mnie olbrzymia zagadka. Nie rozumiem kiedy ktoś: nie lubi tańczyć, nie lubi się uśmiechać, nie lubi pocałunków, nie lubi trzymania się za ręce, nie lubi spacerów, nie lubi śpiewu ptaków, nie lubi się przytulać, nie lubi zwierząt, nie lubi spać z ukochaną osobą, nie lubi rozmawiać z ludźmi...wymieniać można by długo. Dlaczego ludzie odrzucają masę drobnych przyjemności, dlaczego szkoda im na nie czasu?? Co tak naprawdę jest w życiu istotne? Rozumiem, realizowanie celów. Ale czy celem nadrzędnym każdego z nas nie jest radość z życia? Może więc warto lubić jak najwięcej dobrych rzeczy.. A z pewnością warto spróbować polubić choć niektóre z nich, do tej pory odrzucone. Spróbujcie, zawsze to jakaś odmiana :) Czas zatem i na mnie. Może w końcu polubię gotowanie :)
poniedziałek, 29 listopada 2010
Zadrwij sobie z zimy!
Ja zadrwiłam i dobrze mi z tym. Zamiast marudzić i trząść się z zimna poszłam piechotą (samochodu zresztą i tak nie posiadam:)) na zakupy. Nie jakoś daleko bardzo, ok 1 godziny w obie strony (w tym zakupy jakieś 15 minut). Doszłam do wniosku, że: 1) trzeba się do zimy przyzwyczaić i z nią oswoić, 2) wychodząc na zimno spalam więcej kalorii, bo organizm potrzebuje energii żeby się ogrzać, 3) brnąc przez nieodśnieżone ulice można sobie zafundować trening wysiłkowy (w drodze powrotnej z zakupami to tym bardziej), 4) od wielu godzin sypie śnieg, więc można się dotlenić świeżym powietrzem 5) zakupy i tak kiedyś trzeba zrobić :). Efekty: zrobione zakupy, świetne samopoczucie, zredukowany strach przed zimą i zimnem :) Polecam!
niedziela, 28 listopada 2010
Babskie opowiastki o tłuszczyku
Ostatnio ważyłam się na specjalnej wadze, która podała mi m.in. udział procentowy tkanki tłuszczowej w masie ciała. Wyszło mi 23% i nie wiedziałam czy to dużo czy mało czy w sam raz. No to przekopałam internet iiii dowiedziałam się, że w sam raz (uff), ale z takich ciekawostek to wyczytałam też, że w tłuszczyku nam kobitkom się estrogeny przechowują i będą uwolnione jak się menopazua zacznie, a tym samym spowolnią proces starzenia...Noooo to teraz to już wybitnie pokocham mój tłuszczyk na pośladkach :D :D
wtorek, 12 października 2010
Dlaczego taniec brzucha,czyli jak to się zaczęło
To był 13 luty 2009, mój szczęśliwy piątek. Chociaż wtedy nie czułam się akurat szczęśliwa a wprost przeciwnie. Siedziałam w domu na zwolnieniu lekarskim i zastanawiałam się nad swoim życiem. 29-letnia kobieta, singielka, której życie toczyło się w zamkniętym kręgu: praca, dom, imprezy. Czułam, ze nie mogę tak dłużej, potrzebowałam celu, poczucia samorealizacji. Praca zawodowa mi tego nie dawała. Byłam w dołku, zaczęłam szukać wsparcia. Zaczęłam prowadzić internetową rozmowę z moim przyjacielem, a obecnie moją drugą połówką, przedstawiłam mu marudnie stan w jakim się znajduję. Na co mój M zaproponował mi znalezienie pasji, czegoś co sprawia mi przyjemność, albo w czym jestem lepsza od innych, w czym rozwinęłam się przez ostatni rok, itp. Podał mi nawet konkretne techniki na takie poszukiwanie. Nie pamiętam dziś dokładnie jakie, wiem, że miałam wziąc do reki kartke i coś do pisania i zacząć to jakoś wszystko wypisywać, zaszeregowywać, analizować. Zapowiadało się na wiekszą robotę. Już nawet siadałam do ławy z kartka i długopisem w ręku, ale nie zdążyłam usiąść, bo w jednej chwili wszystko ułożyło mi się w logiczną całość: kocham taniec, ale za stara jestem na taniec towarzyski, który wcześniej ćwiczyłam, ale podobno taniec brzucha nie ma żadnych ograniczeń wiekowych...bardzo lubię pomagać ludziom, ale nie jestem dyplomowanym psychologiem aby to robić, ale przecież mogę pomagać kobietom ucząc je tańca...przecież taniec to terapia ciała i ducha...I w ten sposób miałam już swój cel życiowy: tańczyć, uczyć, pomagać, tańczyć, tańczyć, tańczyć. Poczułam wtedy ogromna ulgę, poczułam się wolna od wyścigu szczurów, praca zawodowa zaczęła dla mnie znaczyć tyle co źródło dochodu a nie sposób na życie. A następnego dnia zapisałam się na zajęcia z break danca :) Dlaczego nie na belly dance? :) Bo akurat w moim miasteczku tańca brzucha nie było i nie ma, a lepszy jakiś taniec niż żaden ;) Natomiast kiedy zaczęłam poznawać najstarszy taniec świata to tym bardziej rosła (i rosnie cały czas) moja nim fascynacja. I tak to trwa. Przez 1,5 roku zaliczyłam kilka warsztatów w Polsce, ostatnio zaczęłam uczyć sie w łódzkiej szkole Salome, przerobiłam kilka instruktazowych filmów DVD i masę filmików na youtubie. A teraz myslę, że czas wyjechać do wiekszego miasta aby przyspieszyc swój rozwój i realizację marzeń. Zmieniłam też zdanie na temat piątków 13-tego ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)